Statystyki

czwartek, 27 stycznia 2011

Dla MOJEGO dobra...

Nie wiem jak długo tak siedziałam zanim zasnęłam na podłodze. Obudziłam się o 16 i ogarnęła mnie panika…mama zaraz wróci z pracy. Strach przed jej wymówkami, natarczywym wypytywaniem i pretensjami był silniejszy od mojej potrzeby bezczynności i tkwienia w jednym punkcie… Wiedziałam, że muszę jak najszybciej wstać i ogarnąć ten bałagan i samą siebie. Wstałam i w tym momencie usłyszałam dźwięk przekręcanego klucza w drzwiach. Chciałam uciec, schować się, ale nie zdążyłam… zdążyłam się tylko odwrócić i stanąć twarzą w twarz z moją matką. Wyrazu jej twarzy nie zapomnę do końca życia. Nieopisane zdziwienie, zaskoczenie i przerażenie były zmiksowane na jej twarzy jak koktajl owocowy. Co ci jest?..zapytała… nie odpowiedziałam nic, a właściwie ona nie dała mi dojść do głosu. Jesteś chora?...padło koleje pytanie… i znowu zanim zdążyłam odpowiedzieć matka od razu jak zwykle niczym gestapo wiedziała najlepiej… zmarszczyła brwi, zmierzyła mnie wzrokiem i zapytała: Piłaś? Spuściłam tylko głowę… i zaczęło się to czego tak bardzo chciałam uniknąć : jej monologiczny potok żalów i wypominań: „Co ty sobie myślisz gówniaro…żyły sobie z ojcem wypruwamy, żebyś mogła być kimś… najlepsza szkoła, prywatne lekcje, kursy językowe… a ty opuszczasz zajęcia, robisz z siebie pośmiewisko upijając się publicznie i Bóg wie co jeszcze…Myślisz, że nie wiemy z ojcem o której wczoraj wróciłaś? Dziękuj mu, że mnie powstrzymał, abym do ciebie nie przyszła w nocy. Co ty sobie myślisz, że będziesz z naszej rodziny robić pośmiewisko? To ja po to wszystkim opowiadam jaką mam zdolną i porządną córkę, żeby się teraz ludzie ze mnie wyśmiewali jak z jakiejś idiotki? Zapamiętaj sobie, że dopóki mieszkasz w tym domu i żyjesz na nasz koszt masz szanować zwyczaje i pozycję naszej rodziny. Na reputacje pracuje się latami i na pewno ty tego nie zaprzepaścisz. Miałaś od dziecka wszelkie zachcianki jakie tylko chciałaś: zagraniczne wakacje, markowe ubrania i najlepsze gadgety a w zamian od zawsze powtarzaliśmy ci z ojcem, że nie chcemy niczego…niczego oprócz doskonałych wyników w nauce i nienagannego zachowania… Dostawałaś wszystko a co dajesz w zamian?... włóczysz się nie wiadomo gdzie po nocach… W tym momencie udało mi się wtrącić, że to przecież dopiero mój pierwszy tak późny powrót do domu na co odwarknęła z odrazą tylko : phii o jeden raz za dużo…jak śmiesz odpłacac się nam tak za nasze poświęcenia?... jak śmiesz… TY studentka medycyny włóczyć się po imprezach do rana i jeszcze dodatkowo wrócic w takim stanie… ty myslisz, że nikt cię nie widział? że ludzie nie będą cie obgadywać po katach? oj kur.a teraz to dopiero będą mieli o czym gadac…bo zapamiętaj o ZERACH się nie plotkuje…jak sobie pijak spod sklepu pierdnie publicznie to nikt nawet nie zwróci uwagi, ale jakby sobie książe Karol pierdnął na głos na konferencji publicznej to mówili by o tym wszedzie… więc pamiętaj, że nasza rodzina to nie jakiś plebs i nie brakuje zazdrośników, którzy tylko czekają na okazję… na naszą wpadkę, aby móc sobie pofolgowac swoją zawiść i pośmiać się z nas. Nie żyjesz dla ludzi, ale wśród ludzi i dlatego reputacja jest dla nas taka ważna. Pamiętaj jak odbierzesz mi to co jest dla mnie ważne, to ja pozbawię cie tego co jest ważne dla ciebie i chyba nie muszę ci wyjaśniac co mam na myśli… W tym momencie zadzwonił telefon matki. Dzwonił tata, że wróci dziś później. Matka nic mu nie powiedziała o mnie. Zakończyła szybko rozmowę i kazała mi chwile poczekać i nigdzie się nie ruszać. Wyszła na chwilkę i wróciła z aparatem fotograficznym i jak tylko weszła zrobiła mi zdjęcie… żeby ojciec zobaczył, bo mógłby jej nie uwierzyc…i kazała mi iśc się umyc. Gdy odchodziła dodała tylko…córeczko przepraszam, ale chyba rozumiesz, że to dla twojego dobra powiedziałam to wszystko… dla twojego dobra…

poniedziałek, 24 stycznia 2011

Ugasic ten wewnętrzny pożar

Prysznic niewiele pomógł...wciąż czułam niesamowite gorąco...pożar we własnym ciele. Poszłam do kuchni, wzięłam butelkę z wodą i zaczęłam pic... jedną, drugą, trzecią szklankę. Przy czwartej zrobiło mi się niedobrze. Piłam nadal i nie udało mi sie jej dokończyc, gdyż skurcz ścisnął mój żoładek i zaczęłam wymiotowac. Nawet się nie pochyliłam... wymiociny spływały po moim podbródku, na moją klatkę piersiową i resztki na kuchenną podłogę. Nareszcie czułam się tak jak czułam, że od początku czułam, że powinnam się była czuc... brudna, zbrukana i obrzygana. Wcześniej zanim wzięłam prysznic, czułam się brudna, ale wewnętrznie. Fizycznie nie czułam tego brudu... czułam zapach swoich perfum, jego perfum, swojego balsamu do ciała... jedyny nieprzyjemny właściwie zapach to był zapach swoich włosów przesiąknietych dymem papierosowaym, ale nie był on wystarczająco odpychający.... a teraz nareszcie... upaprana tymi śmierdzącymi wymiocinami...teraz nareszcie czułam tę harmonie swojej duszy z ciałem... teraz nareszcie czułam, że moja dusza i ciało stanowią jednośc po tym co się stało. Mi ulgi nie przyniósł prysznic, ktory oczyścił moje ciało, pozostawiając bolącą duszę, gdyż po raz kolejny w życiu, moja zewnętrzna otoczka skrzętnie skrywała to co się kryło pod nią. Ten jeden raz, przez te kilkanaście chwil nie chciałam niczego udawac, nie chciałam niczego ukrywac. Potrafiłam z uśmiechem na twarzy opowiadac o rozstaniu z Miłoszem, potrafiłam doskonale udawac, gdy było mi w życiu źle, potrafiłam sama radzic sobie ze wszelkimi smutkami i problemami i nikomu sie z nich nie zwierzac... byłam mistrzynią aktorstwa i nieuzewnętrzaniania swoich emocji, które mogłyby byc odebrane jako oznaka słabości....ale ten jeden raz nie chciałam niczego udawac... nie chciałam wcierac w swoje ciało balsamu, skarpiac ubrań perfumami... nie chciałam nawet byc wykąpana i czysta...chciałam wyglądac tak jak się czułam. Poszłam do przedpokoju, usiadłam tam przed wielkim lustrem i patrzyłam na nową siebie... na nową obrzyganą siebie....

piątek, 21 stycznia 2011

Pierwszy dzień po........

7.30 Usłyszałam odgłos zamykanych drzwi wejściowych za mamą wychodzącą do pracy, taty nie było już od prawie godziny. Nareszcie mogłam wyjśc ze swojego pokoju, gdzie oparta bez ruchu o drzwi spędziłam te kilka ostatnich godzin bojąc sie poruszyc, aby przypadkiem nie zbudzic nikogo z domowników. Chciałam zrobic krok do przodu, lecz nie mogłam sie poruszyc. Coś trzymało mnie w miejscu. Bałam się... bałam się wyjśc z pokoju, w którym czułam sie bezpieczna,  w którym zawsze mogłam sie odizolowac po kłotniach z rodzicami i w którym spędziłam tyle pięknych chwil z Miłoszem...Chwyciłam za klamkę i momentalnie zakręciło mi się w głowie a nogi ugięły sie pode mną.... alkohol, zmęcznie, stres i ostatnie przeżycia uaktywniły się usadzając mnie na podłodze. Wiedziałam, że muszę zaraz wstac inaczej znowu będe tak siedziec przez kilka godzin i co najgorsze wiedziałam, że wówczas od nowa wróce te wszystkie koszmarne myśli, a ja już wiedziałam, że nie chce pamiętac tego co się stało. Poszłam do łazienki, stwierdziłam, że zgodnie ze scenariuszem filmu o zgwałconej kobiecie, który kiedyś widziałam powinnam teraz wziac prysznic, który powinien przynieśc mi ulge.....zaczęłam się rozbierac bardzo powoli... pomyślałam o tym, aby wyobrazic sobie, że tego gwałtu nie było... że była to tylko moja pijacka wizja... koszmarny sen... coś na kształt narkotykowego urojenia... włączyłam muzykę, usiadłam na brzegu wanny i najpierw zdjęłam poszarpaną bluzke a potem zaczęłam zsuwac z siebie spodnice i wtedy zobaczyłam rozdarcie na rajstopach i to zakrwawione rozciecie na moim udzie i z tym moja wyobraźnia nie dała sobie rady. Chocbym nie wiem jak próbowała sobie wmawiac, że wczorajszego wieczoru nie bylo to to cholerne nacięcie mi o tym natrętnie przypominało. Chwyciłam gąbkę by zmyc ślady krwii... chcialam sie ich natychmiast pozbyc... tarłam tak mocno, że momentalnie świeża krew zaczęła się sączyc od nowa....aż poczułam obecnośc tego bydlaka obok....poczułam zimny dotyk ostrza i ciepło krwii.... Odkręciłam prysznic... weszłam tam tak jak stałam..... bez biustonosza, który najpewnije został u niego w aucie, ale w rajstopach i bieliźnie.....było mi straszliwie gorąco mimo, że stałam w strugach kompletnie zimnej wody. Zaczęłam szarpac pozostałości moich rajstop ze swoich ud...... zdjęłam majtki i przeżyłam kolejny szok...ten bydlak ciągle na mnie siedział... moje włosy łonowe lepkie były od jego spermy...nakierowałam tam strumień prysznica, ale to nie chciało się tak łatwo dac spłukac...a ja brzydziłam się dotknąc tego diabelskiego nasienia ręką... chwyciłam gąbkę, dokladnie się wymyłam a nastepnie maszynką wygoliłam wszystkie włosy. Czy poczułam ulgę?? Nie wiem. Nadal czułam potrworną złośc i żal. Byłam zła na wszystkich... na Miłosza, że mnie zostawił, na siebie, że poszłam na te cholerną impreze, gdzie tyle wypiłam, na rodziców, którzy wpajali mi, że trzeba byc amitnym i idealnym i nie przyznawac sie do błędów czy ujawniac własnych słabości, bo "co ludzie powiedzą", ale najbardziej byłam zła na Boga, że do tego dopuścił. Wiedział przecież, ile to dziewictwo, które mi ten bydlak tak brutalnie odebrał dla mnie znaczyło, ze względu właśnie na Niego. To do niego codziennie sie modliłam, to jemu powierzałam swoje najwieksze sekrety, gdyz nie miałam prawdziwej przyjaciółki od serca, gdyż rodzice mnie zawsze przestrzegali, że ze swoich słabości i grzechow nie wolno sie nokomu zwierzac i podawali tysiace przykładów nielojalnosci przyjacielskiej, ktora potrafiła zrujnowac ludziom życie. Tylko Bóg znał moje najskrytsze sekrety i nie dlatego, że On po prostu wie wszystko, lecz dlatego, że ja mu też to zawsze wszystko osobiście opowiadałam........i o ironio... był jeden szczególnie ważny i bolesny dla mnie fakt z ostatniej nocy... dokładnie pamiętam ból i upokorzenie, dokladnie pamietam strach i przerażenie, dokładnie nawet pamietam każde słowo, które on do mnie wypowiedział i każdy swój krzyk, ale najdokładniej, najżywiej i najrealniej pamietam, że ten gwałciciel miał na szyji złoty łancuszek... cienki łańcuszek z żółtego złota a na nim medalik z wygrawerowanym........ krzyżykiem... i tym dyndającym medalikiem ..... z dostałam kilka razy w twarz, gdy ten bydlak mnie brutalnie gwałcił....

czwartek, 20 stycznia 2011

Katharsis czyli oczyszczenie

Mój pokój. Wyszłam z niego kilka godzin temu a gdy wrociłam pokój niby ten sam, ale życie już zupełnie inne ...wirujące w zawrotnym tempie. Nie wiem czy to przez alkohol, ból fizyczny, wstrząs, szok czy przerażenie. Na medycynie uczą o skutkach łaczenia np alkoholu z narkotykami, a dlaczego nie o tym, że alkohol i ból emocjonalny to mieszanka znacznie bardziej zabójcza. Stałam za zamknietymi drzwiami swojego pokoju i nie wiedziałam co robic. Czy powinnam usiasc, czy sie położyc, czy płakac czy raczej dusic w sobie łzy? Na filmach, które widziałam zgwałcone kobiety zazwyczaj szły pod prysznic, gdyz czuły sie brudne i chciały ten syf zmyc ze swojego ciała. A ja? Wiedziałam że przede wszystkim musze poczekac do rana, jako ze łazienka jest za sciana u rodziców. Nawet gdy chodziłam z Miłoszem nigdy nie wracałam po północy do domu. Na pewno zaciekawiły by ich ogłosy prysznica o 3 nad ranem. Mama by wstała i zmiejsca zaczęła by robic mi wymówki. Wiem, że nie zniose kolejnego ataku tej nocy, choc z drugiej strony nic nie wiem i już nie chce mówic NIGDY.....24godziny temu jakby mnie ktos zapytał to powiedziałabym, że brutalnego gwałtu bym nie przeżyła...a jednak choc czułam sie wrakiem, zeszmacona i obdarta z marzeń i ideałów to jednak byłam wstanie oddychac i choc myslałam o tym aby skonczyc ze swoim życiem to jednak wola życia mimo wszystko zwyciężyła. Człowiek jest mocny....Myślałam, że godziny które pozostały do świtu będa mi sie dłużyły w nieskonczonośc, lecz wręcz przeciwnie....każda minuta wypełniona tysiącem myśli mijała zadziwiająco szybko. Analizowałam każdy szczegół setki razy...Setki razy dokładnie czułam zapach jego drogich perfum pomieszany z odorem piwa z jego ust........czułam jego śline w swoich ustach wymieszany z krwią z moich zagryzionych warg.....czułam jego zaciśnięte dłonie na swoich nadgarstkach,które zasikały sie tym mocniej im mocniej ja próbowałam sie uwolnic....a wreszcie dziesiątki, setki i tysiące razy czułam ten przeszywający ból wkładania jego członka do mojej pochwy i rozrywania mojej błony dziewiczej.....mówią że pierwszy raz boli....lecz gdy ten ból wraca tysiące razy.....wraca tak, że aż się go za każdym razem aż fizycznie czuje, za każdym razem równie mocno.... to jak urzeczywistnienie na sobie cierpień Prometeusza...jemu sęp wyjadał wątrobę w nieskonczonosc... a mi tej nocy TEN skurwiel w nieskończonośc odbierał dziewictwo, marzenia, honor i wiare. Boże dlaczego pozwoliłes w tak brutalny sposób odebrac mi coś co ja ze zwględu na Ciebie i dla Ciebie tyle lat pielęgnowałam.....moje ideały, moje marzenia......moją niewinnośc.......:(

O mnie

Ochrzcili mnie Monika. Tak sie miano do mnie zwracac. Rodzice mówili do mnie Monisiu, Moniczko czy Moniko-jak byłam mała. Moj obecny mąz mowił do mnie Skarbie, Kochanie, Kwiatuszku- zanim jeszcze został moim męzem i krotko po tym jak nim został. Teraz dla rodziców jestem Panną Nikt, córką widmo a dla męża??? Jeśli jest trzeźwy mówi do mnie po prostu żono, a gdy nie jest czyli praktycznie stale jestem dla niego kurwą, szmatą, dziwką i suką ewentualnie najdelikatniej ej ty.
Jak to się stało, że panienka z dobrego domu, wzorowa uczennica i duma rodziców jest teraz dla rodziców nikim? Matka woli nie pamietac, że nosiła mnie w swoim łonie a ojciec że zasiał w żonie plemniki z których jeden zainicjował fasolkę, która stała sie jego oczkiem w głowie?
Na trzecim roku studiów medycznych poznałam Miłosza. Zawrócił mi w głowie. Mechanik samochodowy. Był tak inny od moich znajomych ze studiów. Miał szorstkie ręce, włosy wiecznie w nieładzie i sposób bycia który tak trudno mi opisac a który powodował tyle niezapomnianych dreszczy na moim ciele. Czy uprawialiśmy seks? Nie wiem czy bedzie to dla was zaskoczenie czy nie, ale nie, nie robilismy tego. Były pieszczoty, namietne pocałunki, dotykanie, lizanie, smyranie, ale pełnego stosunku czy seksu analnego nie było. Miałam katolickie ideały, które on akceptował. Wiadomo święta nie byłam, ale pragnęłam poczekac do nocy poślubnej.....hmm wtedy samo bycie przy nim, przytulanie w tańcu na dyskotece, ukradkowe pieszczoty w aucie, namiętne pocałunki sprawialy mi taka przyjemnosc i dostarczaly tyle ekscytujacych dreszczy, które zamieniłabym na wszystkie pełne stosunki nawet te zakonczone orgazem razem wzięte. Nie był on nawet najprzystojniejszym facetem z jakim sie spotykałam, ale dla mnie był najbardziej męskim i pociagajacym facetem jakiego znalam. Gdy wiedziałam, że spotkamy sie w sobote o 18 ja juz od rana planowałam w co sie ubrac, wcierałam balsamy w swoje nagie cialo wyobrażajac sobie, że to jego ręce mnie dotykają i masują.
Było jak w bajce, ale niestety te życiowe bajki zazwyczaj maja troche inne zakończenie niż te w telewizji czy teatrze. Kochałam go tak bardzo, że aż za bardzo. Czy mozna kochac za bardzo? Można!!! Chciałam go miec dla siebie ciągle, stale, na każde zawołanie. Na zajęciach nie mogłam się skupic, wysyłalam smsy i oczekiwalam ze dostane natychmiast odpowiedz. Wystarczylo, ze godzine spoznił sie ze zwrotnym smsem odchodzilam od zmyslow. Bałam się, że ma inna, że mu juz tak bardzo nie zależy, ze jego uczucie ostyga i przemija. Z perspektywy czasu widze jak nieznośna sie stałam. Zaczelam byc niesamowicie zaborcza, usychalam z tesknoty za nim a kiedy pojawial sie w moich drzwiach zamiast okazac mu jak bardzo go kocham i tesknilam zarzucalam go pretensjami, ze za rzadko przyjezdza, za rzadko smsuje i wogole zachowywalam sie jak obrazona ksiezniczka ktora ciagle trzeba adorowac i przepraszac. A on cierpliwie całował, mowił mój kochany nerwusku, przepraszal nawet za rzeczy na które tak na prawde nie miał wpływu, ale oczywiscie do czasu. Mi coraz bardziej zaczela podobac sie rola nadasanej ksiezniczki i wkoncu on nie wytrzymał. Zapytał czy taki zwiazek oparty na wiecznym moim niezadowoleniu ma sens czy moze lepiej sie rozstac. Powiedział, że bardzo mnie kocha i że skoro jestem na niego wiecznie zła to może powinnam spróbowac z kims kto da mi szczęscie, bo on za nic w swiecie nie chciałby mnie unieszczęsliwic. A ja co? Zamiast przeprosic, rzucic mu sie na szyję i wyjasnic jaka glupia byłam po prostu skinełam głowa z nadąsana miną. Moje głupie ego nie pozwoliło mi sie przyznac, że nie raz specjalnie udawałam obrażona bez powodu księzniczkę z własnej głupoty. Czekałam aż zadzowni, przynajmniej aby zapytac co słychac. Ja nie mogłam sie przemóc aby zadzwonic pierwsza. Całymi nocami płakałam w poduszkę, przestałam chodzic na zajecia, oblepilam swoj pokoj jego zdjeciami i czekalam wpatrujac sie w ekran telefonu komorkowego. Aby rodzice nie zorientowali sie, ze nie chodze na zajęcia, wychodzilam z domu w godzinach gdy powinnam byc na uczelni i włóczylam sie bez celu po miescie. Pewnego dnia zobaczyłam go w kawiarnii z KOBIETA. Nic mnie tak nigdy nie zabolało. Zaledwie 2 tygodnie po naszym rozstaniu. Po prostu siedzieli sobie przy stoliku w kawiarii i rozmawili. Nic więcej, ale zabolało tak jakby mi ktos rozciał brzuch nożem. Była bardzo ładna. Jeszcze tego samego wieczoru umowiłam sie ze znajomymi na wieczorne wyjście. Jejku jak bardzo chciałam przestac o nim, myslec, zapomniec i poczucic wreszcie znieczulenie. Alkohol. Duuuuużo alkoholu i ON. Podjechał drogim samochodem, przystojny, wyżelowany laluś. Totalnie nie w moim typie, ale za to w typie praktycznie całej damskiej czescie dyskoteki. Tak bardzo chciałam sie dowartosciowac, a co niech patrza i mi zazdroszcza, zeby przypadkiem nikt sie nie zorientowal, że Monice nie ma kompletnie czego zazdrościc, ze w glebi duszy jest kompletnym wrakiem. O nie nigdy. Przeciez wszystkim powiedziałam, że to ja rzuciłam Miłosza bo mi sie znudził, że był fajna zabawką, ale że jak tylko sie zorientowałam, że mechanik ma ambicje zeby zostac kims wiecej dla przyszlej PANI DOKtor to go kopnełam w dupe. Wypiłam kilka drinków i zaczęlam na oczach wszystkich kleic sie do tego DUPKA. Nie było to specjalnie trudne. Nie opierał się. Już po kilkunastu minutach całowalismy sie na parkiecie, aż słychac było zgrzytanie zębów tych zazdrosnych lalun. Zaproponowal, że odwiezie mnie do domu. Zgodziłam się. Wsiedlismy do samochodu. Przestalo byc milo jak tylko odmowilam pieszczot i kazalam sie po prostu odwiesc do domu. Usmiech szybko znikl z jego twarzy. Zacisnal zeby i uruchomi samochod. Po kilku minutach zasnelam. Obudziłam sie gdy zaczal mnie dotykac. Otworzylam oczy, Bylismy na jakiejs bocznej drodze. Zaczęlam krzyczec, ale ten bydlak zatkał mi reka usta. Wyciagnal nóz i zrobił nim niewielkie ale bolesne naciecie na moim lewym udzie. Gdy mimo tego po tym jak wział reke zaczelam ponownie krzyczec wyciagnal ze schowka cos na ksztalt szalika i zakneblował mi usta. Rozdarł moja bluzkę i zdarł mi stringi spod spódnicy.Brutalnie pociagnał za mój stanik, aż zapiecie z tyłu sie rozleciało. Gwałcił mnie brutalnie przez kilka minut. Mimo alkoholu bolało niesamowicie. Bolało nie tylko fizycznie- to był mój pierwszy raz, nie bylam wogóle wilgotna, jako, ze bylam przerazona i wogole nie podniecona. Nie założył nasączonej niczym prezerwatywy ani nie użył żadnego środka nawilzajacego. Na koncu oprócz potwornego bólu a jednoczesnie ulgi ze juz skonczył, czulam mieszanke krwii i spermy na swoich udach. Nie bałam sie czy mnie zabije czy nie. Bylo mi wszystko jedno. Kazał mi sie ubrac to zaczelam sie ubierac, powiedzial ze teraz mnie odwiezie do domu to skinelam glowa, kazal podac adres to podalam, zapytal po pewnym czasie czy to tu to po prostu przytaknelam chociaz nie wiedzialam czy jestesmy pod moim domem czy nie jako przez łzy i zapuchniete oczy nie widzialam praktycznie nic. Podciagnal spodnie, ktore od czasu jak skonczyl mial caly czas opuszczone i warknal ze mam wysiadac po czym po prostu wypchnal mnie z samochodu. Na szczescie adres sie zgadzal. Drzwi byly otwarte. Wszyscy spali. Poszlam do swojego pokoju i zamknelam drzwi.

środa, 19 stycznia 2011

Monika DoMoTuTkA

Mam na imie Monika...kilka lat temu zostałam zgwałcona... i od tego własnie momentu z mojego zycia zaczyna się ten blog, gdzie właściwie opis tych wydarzeń przepisuje ze swojego papierowego pamiętnika. Ten blog piszę jako przestrogę.Przed czym? Przed swoim własnym zyciem. Gwałt zmienił moje zycie... straciłam wiarę, plany na przyszłośc, wszelkie ambicje, ideały i jeszcze kilka ważniejszych znacznie rzeczy o ktorych dowiecie sie w swoim czasie z tego bloga... zostałam prostytutką w pełnym tego slowa znaczeniu... kiedys myslałam, że jestem albo przynajmniej będe kimś... teraz juz tak nie myślę, nie planuje, nie mam zbyt wielu marzeń... nie współczujcie mi, bo uwierzcie mi, że w miarę jak bedziecie czytac ten blog... jak zaczne opisywac swoje obecne życie a nie wspomnienia z przeszłości to zrozumiecie że nie ma absolutnie powodów.